niedziela, 15 marca 2015

E. Nesbit-,,Poszukiwacze skarbu''-Rozdział 1 Wielka narada

Naszym grodem rodzinnym jest Lewisham-Road. Dom nasz stoi na uboczu i posiada wielki ogród. Nazywamy się Bastablowie. Jest nas sześcioro,prócz ojca, a mama nasza umarła. Dora jest najstarsza z nas. Potem idzie Oswald, potem Dick. Ala i Noel są bliźniętami, a moim najmłodszym bratem jest Horacy Oktawiusz. Jeden z nas pisze tę książkę i bardzo was proszę, ażebyście nie starali się odgadnąć, kto jest tym autorem.
Oswald miewa czasem doskonałe pomysły i on pierwszy zapragnął szukać skarbu.
- Jedynym sposobem, by podnieść podupadłą rodzinę i przywrócić jej majątek - rzekł Oswald - jest (tu chrząknął) odkrycie skarbu. Musimy zabrać się do poszukiwań.
Pomysł ten zachwycił Dorę. Starała się właśnie zacerować wielką dziurę w skarpetce Noela (zrobił ją, gdyśmy się bawili w rozbójników morskich).
Dora jedyna z nas szyje, ceruje i wywabia plamy. Ala pragnie czasem być pomocna Dorze, lecz to się jej nie udaje.
Raz nawet zrobiła czerwony serdak dla Noela, który ma delikatne płuca i łatwo się przeziębia. Ale serdak był z jednej strony o wiele szerszy niż z drugiej, więc Noel nie chciał go nosić. Dora zrobiła z serdaka szaliki na szyję, a ponieważ od śmierci mamy nosiliśmy czarne ubrania, więc kolor czerwony bardzo je ożywił.
Wiele się zmieniło od śmierci mamy. Zabrakło pieniędzy na drobne wydatki, goście przestali przychodzić na proszone obiady. Srebro, które w wielkich skrzyniach zabrano do naprawy, nigdy już nie powróciło do domu. Pewno ojciec nie miał dosyć pieniędzy, by zapłacić za odniesienie skrzyń do domu, takie były ciężkie.
Nasze nowe widelce, łyżki i noże mają kolor żółto-biały, są o wiele lżejsze i błyszczały tylko przez dwa dni.
Ojciec ciężko zachorował po pogrzebie mamy. Wspólnik tatusia wyjechał wtedy do Hiszpanii. Od tego czasu było coraz mniej pieniędzy.
Służba odeszła i została tylko jedna służąca do wszystkiego.
Domyśliliśmy się wtedy, że majątek rodziny Bastablów podupadł istotnie.
Przestaliśmy też chodzić do szkoły. Ojciec powiedział, że jak tylko będzie mógł, to pośle nas do szkół w Londynie i że tymczasem dobrze nam zrobi przerwa w nauce.
Pewno miał rację, ale wolelibyśmy, by nam powiedział po prostu, że nie ma pieniędzy na opłacenie szkoły, o czym i tak już wiemy.
Dużo ludzi zaczęło przychodzić z kopertami, na których nie było znaczków pocztowych - a wszystkie te osoby były bardzo zagniewane i mówiły, że po raz ostatni przychodzą do ojca, zanim go oddadzą w inne ręce.
Pytałem Elizy, co mają znaczyć te inne ręce. Wytłumaczyła mi i bardzo mi żal tatusia. Jednego dnia przyszedł policjant z wielkim niebieskim papierem. Wylękliśmy się bardzo. Ale ojciec powiedział, że wszystko w porządku. Tylko gdy jak zwykle przyszedł na dobranoc do dziewcząt, kiedy już leżały w łóżkach, obie mówiły, że płakał! Pewien jestem, że się im tylko zdawało. Tylko tchórze i mazgaje płaczą, a ojciec mój jest najdzielniejszym człowiekiem na świecie.
Widzicie zatem, że był najwyższy czas, abyśmy się wzięli do poszukiwania skarbu. Tego zdania był Oswald. Dora chciała jeszcze zaczekać. Ale zakrzyczeliśmy ją. Odbyło się wielkie zgromadzenie w jadalnym pokoju. Dora zasiadła w fotelu, a myśmy ją otoczyli.
-Musimy coś zrobić - orzekła Ala - nasz skarbonka jest zupełnie pusta.
I na dowód otworzyła skarbonkę, w której nie znajdowało się nic prócz przedziurawionego grosza ,,na szczęście''
-A cóż mamy zrobić? - odezwał się Dick. - Łatwo powiedzieć ,,musimy coś zrobić''! - Dick lubi wszystko wiedzieć dokładnie.
-Przeczytajmy wszystkie książki od początku, a może wpadniemy na jakiś pomysł - powiedział Noel.
Domyśliliśmy się zaraz, że chciał tylko powrócić do swoich książek, więc kazaliśmy mu siedzieć cicho. Noel jest poetą. Sprzedał nawet kiedyś swoje poezje. Ale o tym opowiem kiedy indziej.
-Najlepiej będzie - rzekł Dick - jeżeli usiądziemy cicho i będziemy myśleć przez dziesięć minut. Każdy powie swoją myśl i będziemy kolejno próbowali wszystkich sposobów odnalezienia skarbu.
-Nie dziesięć minut, ale pół godziny. Ja nic nie wymyślę w dziesięć minut! - zawołał H.O. Prawdziwe jego imię jest Horacy Oktawiusz, ale nazywamy go tak dla skrócenia.
Usiedliśmy cicho. Już po dwóch minutach przekonałem się, że prócz jednej Dory, która jest ślamazarą, wszyscy mieli pomysły. A po pięciu minutach H.O. krzyczał:
-Musimy być cicho dłużej niż pół godziny. Jeszcze nic nie wymyśliłem.
H.O. ma osiem lat, ale się jeszcze nie zna na zegarze. Oswald w jego roku życia znał się nawet na słonecznym zegarze.
Zaczęliśmy wszyscy mówić jednocześnie. Dora zatkała uszy palcami i zawołała:
-Nie wszyscy razem! Nie bawimy się w wieżę Babel.
(Śliczna gra? Znacie ją?)
Dora ustawiła nas kolejno podług wieku.
Pierwszy mówił Oswald:
-Dobrze by było w czarną, bezgwiezdną noc, zaczaiwszy się na rozstajnych drogach, zatrzymywać przejeżdżające karety. Zamaskowani, na koniach z pistoletami w rękach, wołalibyśmy: ,,Pieniądze albo życie! Opór na nic się nie zda. Mamy broń nawet w zębach!'' Mniejsza o to, że nie mamy koni, karetami też już nie jeżdżą...
Dora podrapała się w nos i rzekła tonem dobrej siostry z powieści dla młodzieży:
-To jest zły pomysł. Wygląda to jak kieszonkowe złodziejstwo.
-Mam jeszcze sto innych pomysłów - odpowiedział urażony Oswald. - Gdybyśmy jakiegoś starego pana obronili przed piratami morskimi na przykład.
-Teraz już nie ma piratów. - Przerwała Dora.
-Właśnie, że są, zresztą wszystko jedno; grunt, żebyśmy go uchronili przed wielkim niebezpieczeństwem. Wtedy on by się okazał księciem Walii i rzekł: ,,Szlachetny i zacny mój obrońco! Oto milion tysięcy! Zbliż się, Oswaldzie Bastabel!''
Inni nie myśleli o urzeczywistnieniu tego projektu.
Przyszła kolej na Alę.
-A może wziąć laskę magiczną i spróbować drogi szczęścia. Często o niej czytałam. Bierze się kij, to jest laskę magiczną do ręki, i idzie się prosto przed siebie, a gdy się dochodzi do miejsca, w którym jest zakopane złoto, sama laska zatrzymuje się. Wtedy trzeba kopać w tym miejscu.
-Ach! - krzyknęła Dora. - Mam doskonałą myśl, ale ja powiem ostatnia. Teraz kolej na H.O.
-Zostańmy bandytami, to musi być takie zabawne.
-To jest złe i nieuczciwe - rzekła Dora.
-Dora uważa wszystko za złe i nieuczciwe - ujął się Dick za H.O.
-Właśnie, że nie.
-Właśnie, ze tak.
I pokłócili się.
-Bez sprzeczek. Jeżeli Dora nie chce, to niech się z nami nie bawi, a ty, Dicku, nie bądź idiotą - pogodził Oswald rodzeństwo. - Noel, twoja kolej, śpiesz się! - i kopnąłem go pod stołem. Noel się obraził i wcale nie chciał mówić.
-Zachowuj się jak mężczyzna, a nie jak gęś - poprosił go Oswald.
I Noel powiedział, że nie jest jeszcze zdecydowany, czy wyda swoje poezje, czy też poszuka księżniczki i ożeni się z nią.
-Cokolwiek się stanie - dodał - nikomu nic nie powiem, bo Oswald kopał mnie i powiedział, że jestem gęsią.
-Nie - bronił się Oswald - powiedziałem: ,,nie bądź gęsią''. - I Ala wytłumaczyła, że było to coś wręcz przeciwnego, więc nastąpiła zgoda.
Teraz przyszła kolej na Dicka.
-Mam dopiero początek pomysłu. Powiem wam innym razem. - rzekł z tajemniczą miną.
-Schowaj swój głupi pomysł dla siebie! Teraz kolej na Dorę - zawołał Oswald.
A Dora wskoczyła na fotel i powiedziała:
-Zamiast iść drogą szczęścia i szukać skarbu po świecie, zabierzmy się po prostu do kopania w naszym ogrodzie. Na pewno znajdziemy skarb. Chodźmy zaraz kopać!
Pobiegliśmy po łopaty. Nie mogę wyjść z podziwu, czemu ojciec nigdy nie wpadł na tę genialną myśli i chodzi co dzień do biura-zamiast szukać skarbu w ogrodzie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

-Dziękuję za każdy komentarz oraz obserwację. To baardzo motywuje :D
-Zostaw link do swojego bloga! Chętnie wejdę.