sobota, 11 lipca 2015

E.Nesbit ,,Poszukiwacze skarbu'' rozdział 3 ,,W drogę!''

Wuj tymczasem włożył kamizelkę i surdut, które zdjął do kopania. Po czym nachylił się i podniósł z ziemi-rzecz nie do uwierzenia, a jednak prawdziwa-drugie pół korony!
I pomyśleć, że zakopano tu dwa pieniążki! Przy całym moim doświadczeniu nie słyszałem o podobnym fakcie. Byłoby dobrze, gdyby wuj Alberta z Przeciwka zechciał co dzień przychodzić do nas i pomagał nam w poszukiwaniu skarbu. Musi mieć doskonały wzrok. Dora patrzała na to miejsce, gdzie znalazł drugie pół korony, i nie widziała nic a nic.
Cztery szylingi** (** Szyling-dwanaście pensów) wykopane z ziemi były dla nas nieocenionym majątkiem. Początkowo pragnęliśmy schować te pieniądze i w jakikolwiek bądź sposób powiększyć nasz majątek.
Ale Dorze potrzebne były nożyczki i postanowiła użyć na ten cel swych pieniędzy.
Ala (jak zwykle) wtrąciła się:
-Oswaldzie, ty powinieneś odkupić Dorze nożyczki za swoje pieniądze, bo toś ty je połamał przy krajaniu.
Ala miała słuszność, lecz przypomniałem sobie, że zanim połamałem nożyczki, H.O. wyszczerbił je.
-To jest także wina H.O. Ciekawym, dlaczegóż by on nie miał zapłacić?
(Oswaldowi nie zależy na tych kilku groszach, ale nie lubi niesprawiedliwości).
-H.O. jest małym dzieckiem-powiedział Dick.
H.O. stanowczo temu zaprzeczył i o mało co nie przyszło do walki między nimi.
Oswald dobrze wie, kiedy należy być wspaniałomyślnym; zadecydował,  ,,że sam zapłaci sześć pensów, resztę zaś doda H.O., ażeby się nauczył szanować cudzą własność''.
H.O. jest naprawdę dobrym dzieckiem i przystał na to. Dowiedziałem się potem, że jego część zapłaciła Ala z własnych pieniędzy.
Następnie okazało się, że wymalowaliśmy wszystkie farby i Noel musi kupić nowy kajet i ołówek do spisywania swoich utworów. Zauważyliśmy też w sklepie wspaniałe jabłka i nowy gatunek karmelków.
Wreszcie pozostało nam w majątku kilka pensów i uchwaliliśmy zwołać ponowną naradę.
Dora przyszywała guziki do ubrania H.O., albowiem kupił sobie scyzoryk i obciął wszystkie guziki przy ubraniu. Dora miała niemałą robotę z przyszywaniem.
Wyobraźcie sobie, że przy takim jednym dziecięcym ubraniu znajduje się ni mniej, ni więcej-dwadzieścia cztery guziki.
Ale starała się daremnie nauczyć Rexa sztuk cyrkowych, a reszta z nas piekła kasztany. Rozpaliliśmy ogień w kominku, chociaż i bez niego było aż za gorąco.
-Cóż robić?-zaczął Dick.-Wszyscy mówicie ,,zrobimy coś'' i jak dotąd siedzicie z założonymi rękami.
-Może spróbujemy uratować kogoś od niebezpieczeństwa-przypomniał Oswald, ale nikt o tym słyszeć nie chciał, więc zamilkł.
-Jaki jest projekt Noela?-spytała Ala.
-Księżniczka albo książka z poezjami-odpowiedział sennie Noel.-Księżniczkę sam sobie znajdę i dopiero po ślubie wam ją przedstawię.
-Czy napisałeś już dosyć poezji, ażeby je wydać w książce?-zapytał Dick.
Pytanie było na miejscu i Noel poszedł szukać swoich utworów. Znalazł tylko siedem (zrozumiałych dla nas i dla niego) poematów. Było tam między innymi ,,Zatopienie Malabaru'', i poemat poświęcony śmierci kochanego czarnego karalucha, który został otruty.
O, karaluchu, płaczę, gdy spojrzę na twego biednego trupa.
Jakże to smutne jest rzeczywiście!
Świeciła twa czarna skorupa...
Pragnę, byś ożył nam znowu i zaczął spacery po ścianie,
Ale Eliza zapewnia, że się to nigdy nie stanie.
Eliza kupiła doskonałą truciznę na karaluchy i setki ich leżały w kuchni i na korytarzach. Ale Noel utwór swój poświęcił tylko jednemu. Nie miał czasu na pisanie oddzielnego wiersza na cześć każdego karalucha (tak nam powiedział). Chcieliśmy tego wybranego pochować z należytym szacunkiem i wyryć na nagrobku poezję naszego brata, ale okazało się, że sam autor nie wiedział, któremu to karaluchowi wiersz swój zadedykował.
Wierszy nie było jednak dosyć, by wydać je w książce.
-Musimy zaczekać rok lub dwa; kiedyś napiszę więcej. Myślałem właśnie o wierszu na temat: ,, Mucha, której nie smakuje zsiadłe mleko''.
-Ale pieniądze są nam niezwłocznie potrzebne- powiedział Dick.
-Przecież w pismach też drukują poezje-rzekła Ala.-Rex, poszedł precz!
-Nie wiemy jednak, czy w pismach płacą.
Dick myśli zawsze o ważnych i pożytecznych rzeczach.
-Nie wiem-rzekła Dora-ale wątpię, czy ktokolwiek zechciałby drukować swoje utwory za darmo... Ja, przynajmniej, nie zgodziłabym się na to nigdy.
Noel był innego zdania. Powiedział, że gdyby tylko zobaczył swoje poezje i nazwisko wydrukowane, byłoby mu obojętne, czy dostanie pieniądze, czy nie.
-Możemy w każdym razie spróbować-rzekł Oswald.
Dora ma najładniejszy charakter pisma, więc przepisała na ślicznym papierze listowym ,,Zatopienie Malabaru'' i siedem innych wierszy Noela. Ja zaś narysowałem statek Malabar idący na dno morza.
Przez dłuższy czas nie mogliśmy się zdecydować, czy wysłać te utwory pocztą, czy też osobiście udać się do redakcji. Dora radziła napisać, ale Noel nie chciał się zgodzić i zapewnił nas, że nie wytrzymałby z ciekawości, gdyby nie wiedział od razu, czy poezje zostaną przyjęte, czy nie. Pojechałem z Noelem, bo jestem najstarszy i nie można puszczać Noela samego do Londynu.
Dick utrzymywał, że poezja to głupstwo i rad jest, że się nie narazi na śmieszność, jak my. (Powiedział tylko dlatego, że nie było dosyć pieniędzy, by i on z nami pojechał).
H.O. nie mogliśmy także zabrać. Odprowadził nas tylko na stację i powiewał chusteczką.
-Powodzenia!-zawołał.-Przywieźcie skarb!
I pociąg ruszył.
W kącie wagonu siedziała jakaś starsza pani w binoklach i pisała coś ołówkiem na długich, drukowanych arkuszach papieru.
-Zapewne jedziecie zwiedzić skarbiec królewski?-zapytała nas.
-Nie, proszę pani. My jedziemy po skarb. Musimy odrestaurować majątek rodziny Bastablów.
-Rzeczywiście?
-Mamy najrozmaitsze drogi i sposoby, których kolejno próbujemy. Drogą Noela jest poezja. Wielcy poeci są podobno dobrze płatni.
Nasza nowa znajoma roześmiała się serdecznie (bardzo miła i wesoła osoba) i przyznała się nam, że jest także poetką, a długie, zadrukowane arkusze są powieścią, którą napisała.
Opowiedzieliśmy jej o wykopanym skarbie i o naszych projektach na przyszłość. Pani prosiła Noela, ażeby jej przeczytał swoje poezje. Nie chciał, wstydził się, robił chińskie ceregiele, ale w końcu dał się namówić.
Poezje podobały się jej bardzo i chwaliła też ,,portret'' Malabaru. Potem przeczytała nam swoje wiersze, o wiele ładniejsze od wierszy Noela.
Wiem wprawdzie, że nie należy kłamać, ale nie powiedziałem tego Noelowi, gdy pytał mnie następnie, czyje poezje podobają mi się bardziej. Miał biedaczysko smutną minę, więc nie mogłem dopuścić, ażeby w takiej ważnej chwili poeta płakał.
-Oto dwa nowiuteńkie szylingi-rzekła nam pani poetka przy pożegnaniu-przydadzą się wam może na nowej drodze życia.
-Dziękuję!-zawołał Noel i wyciągnął rękę. Ale Oswald przypomniał sobie, że nie wolno niczego przyjmować, i powiedział:
-Dziękujemy pani, ale ojciec nie pozwala brać pieniędzy od obcych.
-Ale co znowu!-zawołała pani poetka-Przecież Noel i ja jesteśmy spokrewnieni ze sobą. Słyszeliście o braciach-poetach? Noel i ja jesteśmy czymś w tym rodzaju: ciocia i siostrzeniec poeci!
Nie wiedziałem co powiedzieć ale ciocia-poetka ciągnęła dalej:
-Posłuszeństwo wasze podoba mi się bardzo! Oto szylingi i moja karta wizytowa z adresem. Gdyby wam ojciec kazał zwrócić pieniądze, możecie mi je odesłać, A teraz do widzenia i powodzenia!
Opowiedzieliśmy ojcu o znajomości z tą panią. Tym razem nie gniewał się na nas, a gdy ujrzał kartę wizytową, powiedział, że spotkał nas wielki zaszczyt, bo pani Leslie jest największą współczesną poetką angielską.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

-Dziękuję za każdy komentarz oraz obserwację. To baardzo motywuje :D
-Zostaw link do swojego bloga! Chętnie wejdę.