poniedziałek, 28 listopada 2016

Lenistwo coś potrafi | Recenzja anime Servamp

Długo czekałam na premierę pierwszego odcinka. Czy moje czekanie się opłacało? Cóż... tego dowiecie się za chwilę.


Tytuł: Servamp
Liczba odcinków: 12
Gatunki: akcja, komedia, nadprzyrodzone
Studio: Brain's Base, Platinum Vision

15 letni Mahiru Shirota nade wszystko ceni sobie spokojne, bezproblemowe życie. Pewnego dnia przygarnia czarnego kota, którego nazywa Kuro. Okazuje się, że zwierzak tak naprawdę jest wampirem. Na dodatek w swojej prawdziwej postaci nie przypomina groźnego krwiopijcy, nic mu się nie chce, za przemocą nie przepada. Okazuje się, że jest on jednym z legendarnych wampirów, które nawiązują kontrakt ze swoim ludzkim eve. Mahiru szybko zostaje wplątany w konflikt między wampirami. 


Servampów jest siedem i reprezentują one siedem grzechów głównych. Ale jest ktoś jeszcze. Jest też servamp numer 8, odpowiedzialny za melancholię. Jest on tzw. nieproszonym, więc kto jak nie on mógł zażądać poważnego konfliktu, a wręcz wojny. Pomysł ciekawy. Ja do anime o wampirach nie jestem specjalnie przekonana, lecz Servamp był wyjątkiem. Bardzo przyjemnie mi się to oglądało, a fabuła była ciekawa. Jednakże mogłoby się wydawać, że skoro Tsubaki (bo tak ma na imię melancholia) żąda wojny, to po drodze będzie dużo walk. Błąd. Walk nie będzie dużo, tak samo nie będzie zbyt wiele okazji do pooglądania servampowych zdolności. Nie poznamy dwóch wampirów, a postacie wpływające w jakiś sposób na fabułę, nie przedstawione wcześniej nagle były wpychane na siłę.
Na początku napisałam, że długo czekałam na to anime. Jak się z czasem okazywało nie byłam w tym sama. Czy to mi się opłaciło? Teraz mogę powiedzieć, że nie. Powtarza to większość i powtórzę też ja: patrząc na mangę, anime jest słabe. Pierwsze dwa odcinki - jest ok. Później akcja tak zaczyna pędzić, tyle wydarzeń zostało pominiętych, że aż szkoda. Skutkowało to między innymi tym, że czytając mangę wszystko rozumiałam, a przy anime już niekoniecznie. I to było głównym minusem. Przydałoby się jeszcze kilka odcinków, aby lepiej co nie co wyjaśnić i dodać kilka pominiętych wydarzeń. 


Wyżej wymienione wady anime to nadrabia (chociażby w małym stopniu) ciekawymi bohaterami. Każda postać jest zupełnie inna, a to się ceni! 
Mahiru lubi wieść spokojne życie, ale gdy znajdzie się coś, czego nikt nie chce zrobić on się chętnie podejmie. No a Kuro reprezentuje lenistwo, więc jaki może być? Później Shirota poznaje (między innymi) Misono Arisuin'a oraz jego servampa nieczystości/pożądania - Lily'ego. Z Misono się zaprzyjaźnia, a Lily okazuje się być ekshibicjonistą, na ślad Gray'a z Fairy Tail. Reszta bohaterów jest równie barwna i, jak już napisałam, ratują tą serię. Chociaż lekko psychiczny antagonista już był... i to nie raz. Ale jak już pisałam przy Another, coś nie musi być nowe, tylko dobrze zaaranżowane.


Kolejnym elementem podtrzymującym godność Servamp'a jest grafika. Wszystko było dokładnie zrobione. Od postaci, po tła. Niby nic, a dużo daje. Tak samo animacja. Całość był dynamiczna, a przejścia płynne. Tyczy się to również openingu i endingu, w którym postacie postanowiły sobie potańczyć dla rozluźnienia atmosfery.


Cały soundtrack był przyjemny. Chociaż w openingu wystąpiło typowe zdzieranie gardła, którego nie lubię, to jakoś mi to tutaj nie przeszkadzało. Ending zaśpiewał seiyuu, który udzielał głosu Mahiru. Fajnie, że tak wykorzystano jego rolę.


Coś mi się czuje, że ta recenzja nie jest porządna i nic porządnego nie napisałam. A przynajmniej nic pozytywnego. Obejrzeć polecam, ale jeżeli zna się choć trochę mangę wtedy łatwiej jest całość zrozumieć. Ale przecież nie będę rozkazywać, róbta co chceta. Przynajmniej trochę się pośmiejecie.
Fabuła: 8
Bohaterowie: 9
Grafika: 8,5
Muzyka: 8
Całość: 8,3

niedziela, 20 listopada 2016

Klątwy się spełniają, a parasolki mordują | Recenzja Another

Każdy z nas ma czasem chęć poczucia dreszczyku emocji, zobaczenia brutalnych scen morderstw, zasmakować adrenaliny. I tak też miałam ja biorąc się za Another. Bo w końcu horror może tę chęć zaspokoić, prawda?


Tytuł: Another
Liczba odcinków: 12
Gatunki: horror, tajemnica, szkolne, thriller, nadprzyrodzone
Studio: P.A. Works

Kouichi Sakakibara przyjeżdża do rodzinnego miasta jego mamy, która zmarła 15 lat temu. Niestety wkrótce trafia do szpitala z powodu choroby płuc. Po powrocie do zdrowia rozpoczyna naukę w Północnym Gimnazjum Yomiyama. Do jego klasy uczęszcza Mei Misaki - tajemnicza, cicha dziewczyna z przepaską na oku. To od niej Kouichi dowiaduje się o wypadku mającym miejsce 26 lat wcześniej. Powszechnie lubiana uczennica o nazwisku Misaki ginie w nieszczęśliwym wypadku. Jej rówieśnicy, nie mogąc pogodzić się ze stratą, postanawiają udawać, że ich koleżanka wcale nie zginęła. Od tego momentu uczniów tej klasy (oraz ich najbliższych) zaczynają nękać tajemnicze zdarzenia. Umiera coraz więcej osób, a w miasteczku zaczęto wierzyć, że to wina klątwy. Łatwo jest się domyślić, że to właśnie do tej klasy trafi główny bohater, z postanowieniem rozwikłania tajemnicy wypadków. Jego późniejsza przyjaźń z Misaki nie spodoba się reszcie uczniów, co nie ułatwi mu zadania. Rozpoczyna się wyścig z czasem, aby zatrzymać klątwę.


Kto nie słyszał o morderczych parasolkach lub windach? Sądzę, że praktycznie każdemu choć raz się to przewinęło. Po obejrzeniu tego anime, prawdopodobnie już nigdy nie spojrzycie tak samo na parasolkę zakończoną szpicem, a zamiast windy wybierzecie schody (w końcu ruch to zdrowie).
Another jest kreowane jako zagadkowe anime, mające na celu zachęcać widza do rozmyślania nad zakończeniem. Jednakże nie raz seria zagra nam na nosie i nasze domysły legną w gruzach. Potwierdzę własnym doświadczeniem. Na pewno o wiele przyjemniej ogląda się odcinki z krótkimi odstępami czasowymi (lub wszystkie pod rząd), gdyż wtedy nie ucieknie żaden wątek. Cała historia jest przepełniona różnymi zagadkami, scenami, przy których może ścierpnąć skóra. Myślę jednak, że znowu cenzura psuje efekt całości, gdyż jest to krwawy horror. A co to za krwawy horror bez krwi, prawda? Tajemnice, brutalność, oraz szaleństwo uczniów dało efekt fajnego horroru psychologicznego.
Jednakże Another jest również pełne paradoksów, o których mogłabym napisać osobny post (jeżeli takowy chcecie to napiszcie). Chyba najbardziej denerwował mnie tok rozumowania Akazawy. Rozumiem, że sytuacja w jakiej się znajdowała (bo przecież dźwigała ogromną odpowiedzialność na pozycji jaką zajmowała w klasie) ale czy nie łatwiej by było chociaż trochę opowiedzieć Sakakibarze o zaistniałej sytuacji? Wiadomo, mielibyśmy wtedy może mniej zagadkowe anime ale w praktyce byłoby to lepsze rozwiązanie. A jeżeli po zimnych dłoniach można poznać kto jest zmarłym, to ja byłabym pierwsza w rankingu prawdopodobieństwa.
Ale i tak nie ma co zastanawiać kto lub co odpowiada za te wypadki, ponieważ obrazek poniżej udowadnia, że to Kouichi za wszystko jest odpowiedzialny.



Bohaterowie... cóż. Gdy tak chwilę pomyślałam to uznałam, że głównym bohaterem został ociekający przeciętnością chłopak i było to dobre posunięcie. Aby seria była ciekawa główny bohater nie zawsze musi mieć dramatyczną przeszłość lub wyróżniający się z tłumu wygląd. Wystarczy tylko dobrze go zaaranżować w całość. I tak też ten przeciętny chłopak uparcie dążył do odkrycia tajemnic swojej klasy. Nie chciał udawać, że Mei nie istnieje, bo w końcu ona też byłą żywą istotą mającą uczucia, prawda? Chociaż co do drugiego można się kłócić, bo ich zwyczajnie nie okazywała. Teoretycznie przez to zesłał na klasę serię tragicznych wypadków, ale prawda była inna (nie spoileruję).
Co do reszty klasy to w większości była mi obojętna. Wiadomo, że jakiś żal był, gdy po kolei ginęli ale taka była kolej rzeczy. Z drugiej strony ich zachowanie pokazuje, co desperacja i chęć odkrycia/zdobycia czegoś może zrobić z człowiekiem. Z początku była to przyjazna, lubiąca się nawzajem grupa uczniów, a na końcu byli gotowi pozabijać samych siebie.


Pierwsze co rzuciło mi się w oko, to dosyć wątle narysowane ciała. Może to zabieg celowy lub też zwykły przypadek ale taka prawda. Plusem jest odmienny wygląd każdej postaci, co chyba głownie zawdzięczamy fryzurom. Ogólnie kreska ładna, tła klimatyczne, przyciemnianie obrazu na plus, animacja dynamiczna, a krew była krwią, a nie np. malinowym kiślem/kisielem (jak to się odmienia?) jak w przypadku niektórych serii. Chociaż... mam do krwi mały zarzut. Czy mi się wydaje, czy lało się jej czasem zbyt dużo, jak chociażby w scenie samobójczej nauczyciela?
Dodam tylko, że bardzo spodobały mi się lalki. Dodawały całości klimat.


Uwielbiam soundtrack z Another. Jest mroczny, chwilami psychodeliczny, czyli taki, jakiego oczekuje po horrorze. Prawdopodobnie gdyby nie ona, to ani razu nie wzdrygnęłabym się ze strachu. Przy okazji genialnie sprawdził się na Halloween. Co do openingu, to chyba stał się jednym z moich ulubieńców. Co najmniej niepokojące kadry przewijające się w towarzystwie idealnie wpasowanego wokalu oraz muzyki. Jak dla mnie, super. Z endingiem jest na odwrót. Może piosenka jest piękna ale wolne endingi to nie dla mnie. Chyba, że ten z Angel Beats. W ostatnim odcinku na nim płakałam :').
OPENING
ENDING


Tak jak wspominałam wcześniej, Another jest dobrym horrorem psychologicznym, wartym obejrzenia, chociażby do zapoznania się mroczną historią pewnej pechowej klasy i dowiedzenia się jak to się zakończyło. Niedługo mam zamiar zabrać się za mangę, w której podobno jest o wiele mniej paradoksów. Pożyjemy, zobaczymy.
Fabuła: 8,5
Bohaterowie: 7
Grafika: 8,5
Muzyka: 9
Całość: 8,25
----------------------------------------------
Tak na marginesie...kto mi wyjaśni o co chodzi z tymi cistami?!

piątek, 11 listopada 2016

Twarzą w twarz z Japonią #7 - Ryba fugu, śmiertelny przysmak

Pewnie jakaś część z Was na pewno (chociażby raz) słyszała o rybie zwanej fugu/rozdymką tygrysią/puffer fish. Dzisiejszy post jest właśnie o niej!


Powiedzielibyście, że ryba, która raz na jakiś czas się "rozdyma" może zabić? Bo przecież wygląda tak niepozornie. A jednak. Nie tylko żywa może skrzywdzić. Źle przygotowane mięso również może usunąć Cię z tego świata. Lecz czy Japończyków powstrzymało to w stworzeniu z niej przysmaku? Oczywiście, że nie! Jednakże, aby mieć prawo przyrządzić fugu, trzeba otrzymać certyfikat, poprzedzony kilkuletnim kursem. Jedyną osobą chronioną przed zjedzeniem rozdymki jest cesarz.

No czyż ona nie jest fajna?
Cała śmiertelna substancja znajduje się w narządach płciowych ryby. Podczas przygotowania kucharze muszą być bardzo ostrożni, aby usuwając je nie pękły, co spowodowałoby wylanie się trucizny na mięso. Przyjęło się już, że kucharz, który przygotowywał potrawę jako pierwszy, przy swoim kliencie, próbuje posiłku.
Fugu kryje w sobie tetrodotoksynę, która jest 1000 razy bardziej śmiertelna od cyjanku. Zatrucie powoduje paraliż mięśni, jednakże bez utraty świadomości. Skutkuje to śmiercią spowodowaną przez uduszenie. Bywały przypadki, kiedy uznano kogoś za martwego, podczas gdy był świadomy. Dlatego też w niektórych rejonach Japonii na pogrzeb czeka się kilka dni, aby przypadkiem nie pochować sparaliżowanej, świadomej osoby. Niestety na tetrodotoksynę nie ma odtrutki. Funkcje życiowe trzeba sztucznie podtrzymywać i czekać, aż toksyna przestanie działać. Zatrucia są w 60% śmiertelne.
Żeby było ciekawiej, niektórzy mistrzowie przyrządzania fugu potrafią zachować w mięsie odpowiednią ilość toksyn dla efektu delikatnego mrowienia lub chwilowego paraliżu języka. Ale kolorowo być nie może. Co rok, przez tą właśnie "sztuczkę" i przedobrzenie z ilością toksyny umiera pewna ilość osób. Więc wybierając się do restauracji podającej fugu, upewnijcie się czy ma ona certyfikat i tym samym uprawnienia do robienia tego. 


Najczęściej z rozdymki robi się sashimi, czyli bardzo cienkie (wręcz przezroczyste) plastry mięsa. Popularne również jest techiri, czyli fugu gotowana z warzywami.
Ryby można spróbować w Japonii, Kanadzie i Stanach Zjednoczonych. W Unii Europejskiej zakazano sprowadzania jej w celach gastronomicznych.

wtorek, 1 listopada 2016

Gore tak bardzo, czyli manga Ludożerca

Mówiąc w skrócie. Oto co znalazłam po kliknięciu co myszy lubią na blogu Mangowa Norka.


Tytuł polski: Ludożerca
Tytuł angielski: Maneater
Tytuł japoński: Takahashi Yousuke Kessakushuu
Liczba tomów: 1
Liczba rozdziałów: 11
Gatunki: gore, horror, nadprzyrodzone
Autorzy: Takahshi, Yousuke

Według Centrum Mangi jest to zbiór obleśnych one-shotów, które mają w sobie jakiś morał. A według mnie jest to fajna manga utrzymywana w klimacie gore.

Gdy na to trafiłam to uznałam, że w końcu przekonam się do czytania mang online i przeczytam. Po pierwszym rozdziale już wiedziałam, że trafiłam na kolejnego niszczyciela psychiki. Ale w końcu raz się żyje, więc czemu nie? Od razu mogę powiedzieć, że jeżeli ktoś nie lubi/nie toleruje gore to najprawdopodobniej ta manga go będzie tylko obrzydzać.
O ludożerstwie jest właściwie tylko w pierwszym rozdziale. Główną bohaterką jest oczywiście ludożerca, która po zbawieniu swojej ofiary, w nieoczekiwanym przez nią momencie atakuje. Po tym co? Może krwi i flaki dla klimatu. Pewnego dnia pani ludożerca zaczyna się źle czuć. Przyczyna jest prosta, ale jej nie zdradzę.
Druga historia jest faktycznie obrzydliwa. A ja wtedy jadłam... nie naśladujcie mnie.
Fragment trzeciej dodałam wyżej. W skrócie, opowiada ona o dziewczynie, która zrobi wszystko dla chłopaka swoich marzeń. Na przykład, gdy ten powiedział, że woli niższe dziewczyny, ta odcięła sobie nogi. Ale przyznam, że na końcu zaśmiałam się pod nosem.
Czwarta jest trochę podobna do trzeciej. Hitomi spotyka się z bliźniakami, którzy są identyczni w każdym calu. Kocha ich tak samo. Ostatecznie musi wybrać tylko jednego. Jak to rozstrzygnie? Przeczytajcie.
O piątej mogę powiedzieć tylko tyle. Cieszę się, że mój tata taki nie jest, a gdyby taki był to pewnie zrobiłabym tak samo jak Miwako.
Szósta historia już nie jest tak bardzo gore. Ośmielę się wręcz powiedzieć, że jest zabawna.
W siódmej historii mamy do czynienia z dwiema dziewczynami, które od dziecka są największymi wrogami. Jedna chce być lepsza od drugiej. Jest jeden problem. Co przytrafi się pierwszej spotka też drugą. Ciekawe prawda?
Ósma to chyba jedna, z trzech które najbardziej mi się spodobały. Nie chcę jej opisywać, bo opowiedziałabym ja całą, więc pozwólcie, że ta zostanie bez opisu.
Dziewiątka - biedny kotek, dziesiątka - psychopatyczna koleżanka i jedenastka. Zrozumiałam to tak:
Wyobraź sobie, że pewnego dnia znajdujesz niemowlę. Co robisz?
a) przygarniasz i traktujesz jak swoje własne
b) zgłaszasz całą sytuację na policję
c) wrzucasz do jeziora
W przypadku tej historii poprawna jest odpowiedź c.
Co do kreski. Nie pasuje mi właściwie tylko jedno. Fakt, że bohaterki wyglądają właściwie tak samo. I mam wrażenie, że tła często były białe. Ale to może tylko moje urojenie.
Plusa daję za ładnie narysowane brutalne sceny. I wnętrzności, o ile w ogóle mogą być ładne.
Kreska jest charakterystyczna, można ją polubić lub nie. Mi się podobała, pomijając wyżej wymieniony "syndrom niespokrewnionych bliźniaczek".
Nie mam nic do gore. Mogę nawet powiedzieć, że to lubię. Natomiast jeżeli uważasz, że morze krwi, wnętrzności i chwilami patologiczne historie to coś totalnie nie dla ciebie to najlepiej omiń ten tytuł szerokim łukiem, bo nie znajdziesz nic co Ci się spodoba. Tak bym to podsumowała.
Fabuła: 4
Znowu zamiast postaci klimat: 5
Kreska: 5
Całość: 4,6