Tytuł: Dimension W
Liczba odcinków: 12
Gatunki: akcja, seinen, sci-fi
Studio: Orange, Studio 3Hz
Rok powstania: 2016
Rok 2072. Dzięki międzywymiarowej sieci induktorów elektrycznych, światowy problem zapotrzebowania w energię wydaje się być rozwiązany. Cewki/ogniwa czerpią energię z pozornie niewyczerpalnego źródła jakim jest wymiar W (czwarta płaszczyzna istniejąca poza wymiarami X, Y i Z). W tak wyglądającym świecie żyje Kyouma Mabuchi, zajmujący się zbieraniem nielegalnych ogniw. Podczas wykonywania jednego ze zleceń spotyka androida o imieniu Mira, a jego życie zaczyna się coraz bardziej zmieniać.
Sposób "działania" wymiaru W nie został wytłumaczony najlepiej. Dla kogoś, kto najpierw poznał anime, a potem sięgnął po mangę (tak jak ja) wiele rzeczy może pozostać niezrozumiałych. Treść odcinków bywała bardzo zawiła i nie raz wracałam do poprzednich, aby zrozumieć to, co się aktualnie działo. Plus czy minus, zależy od osoby. Świat Dimension W jest wykonany w zadowalający sposób. Największą wadą jest zaburzenie chronologii z mangowej wersji. Część z domem nad jeziorem pojawia się znikąd i nie znając oryginału można mieć mętlik w głowie. Finał serii też nie powala na kolana. Wprawdzie jest sporo akcji i zgrabne zakończenie wszystkich wątków, które się przewinęły ale... to nie to.
Nie chcę wrzucać fabuły do szufladki zła, ponieważ naprawdę dobrze się bawiłam podczas oglądania. Historia mimo wszystko wciąga i jest tajemnicza. Dużo rzeczy trzymanych jest w sekrecie, aby ujawnić prawdę w odpowiednim momencie. Poboczne historie również zasługują na wyróżnienie. Były wzruszające i intrygujące, a ich celem było pozwolenie nam na lepsze zrozumienie wymiaru W. Może nie wyszło to najlepiej, ale zawsze coś. Na sam koniec warto wspomnieć o wątku miłosnym. Dzieje się on tylko we wspomnieniach Kyoumy, ale jak dla mnie był świetnie rozegrany.
Kyouma unika nowej technologii jak ognia, więc (o ironio) los postanawia zesłać mu androida. Zbieracz jest punktem, który ratuje serię. Od początku zaciekawia nas swoim zachowaniem, a jego przeszłość pomogła w stworzeniu ładnego zakończenia serii. Mira natomiast jest pozytywnym robotem, wrażliwym na tym punkcie. Skradła moje serce i nawet teraz czytając mangę mam szczerą nadzieję, że znajdzie z Kyoumą wspólny język.
Postacie drugoplanowe są niesamowicie barwne i ciekawe, nie mogę im nic zarzucić. Dosłownie każda nowa dusza pojawiająca się w Dimension W zachęca nas do poznanie jej historii.
Grafika... no cóż, tu się pojawia problem. Ogólnie bohaterowie zostali narysowani bardzo ładnie, sceneria nie była bardzo powalająca (wszystko ratuje Wyspa Wielkanocna z ostatnich odcinków), ale animacja to nóż w plecy. Dwa pierwsze odcinki wmawiają nam, że wszystko będzie piękne, ale nie. Całość staje się bardziej uboga, a potknięć jest niemało.
Opening i ending górowały na mojej playliście przez długi czas. Genesis i Contrast to energiczne melodie, która wpadają w ucho i zmuszają do molestowania przycisku replay. Muzyka w tle pasuje do serii i dodaje klimatu, ale niestety nie jest to ten typ, który zapada w pamięć, lub który jest szczególnie oryginalny.
Dimension W dało mi sporą dawkę frajdy i czas spędzony przy tej serii wspominam bardzo miło. Mamy tu intrygującą fabułę, barwne postacie, grafikę miłą dla oka oraz zapadający w pamięć opening. Fanom sci-fi, czy motywów związanych z przyszłością, gorąco polecam.
Fabuła: 8
Bohaterowie: 9,5
Grafika: 7,5
Muzyka: 8
Całość: 8,25
Pa-Pa-Paulino popatrz twoja ulubiona seria ma tutaj recenzje~~!
OdpowiedzUsuń